Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

dził, to przez okno tak zaśmiała się do mnie, że mnie aż zachciało się płakać...
I teraz westchnął ciężko.
— Ot, — rzekł — puste słowa! Alboto Chlewiński córkę swoję mnie da!
Romanowa, która z zachwycenia wielkiego zsunęła się ze stołka i na ziemi siadła, oburzyła się:
— Oho! nie da! — z przekąsem zawołała — czemuby nie miał dać? Wielka figura! Ty, żebyś chciał, mógłbyś i z księżniczką jaką ożenić się!
W głosie jej brzmiało głębokie przekonanie o prawdzie tego, co wypowiadała.
— Bardzo edukowana będzie! do guwernantki chodzi!
Baba z zapałem trzepać zaczęła.
— A ty nie edukowany? a ty nie chodził do szkoły? Czytać i pisać popolsku i porusku umiesz, liczyć umiesz i — Bożeż mój, Bożeż, czego ty nie umiesz! Wszystko umiesz!
Chłopiec nie odpowiedział. Myślała, że zasnął i pocichutku wstawszy z ziemi, na palcach odeszła, zamierzając także do chwilowego spoczynku na ławce się ułożyć. Ale on dalekim był od snu.
Podniósł się wkrótce i usiadł.