chodziła wprawdzie wielka różnica społecznej pozycyi, ale Chlewińska niezupełnie jeszcze zapomniała, że była córką ubogiego dorożkarza, a mąż jej w chwili zaślubienia jej znajdował się na niskim hierarchicznym stopniu mularskiego czeladnika. Romanowa wstępowała na wschody kościoła powoli już, poważnie, z podniesioną głową. Wydymała ją całą duma niezmierna. Ot, kto ona taka! najlepsza sługa w całym Ongrodzie; w bogatych domach służy, takiego syna ma, i takie majstrowe przyjaźnią się z nią, jak z równą! Ot, co ona za jedna! Ale w kościele, przed bocznym ołtarzem, na kolana padała i bez książki do nabożeństwa (nie umiała czytać) modliła się pokornie, żarliwie, ze łzami w oczach i głośnemi westchnieniami. Czołem uderzała o kościelną podłogę, albo jak długa rozciągała się na niej krzyżem. »Ojcze nasz, któryś jest w niebie«, mówiła i przez chwilę płaczliwe chlipanie dalszemu ciągowi pacierza przeszkadzało. Z ramionami rozpostartemi leżąc, twarz swą ciemną, pomarszczoną, głupowatą znad cegieł podłogi podnosiła i w górę słała spojrzenie pełne takiej wiary i takiego namiętnego błagania i takich wielkich, przy świetle świec woskowych, srebrnie gorejących łez, że zdawało się, iż musi ono przebić kopułę ko-
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.