Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

tam za temi drzwiami i tem oknem robili? Niewiadomo; lecz po kwadransie lub więcej kobieta wychodziła, dla stłumienia zapewne płaczu, końcem chustki, którą na głowie miała, usta sobie zatykając, a zwierzę wybiegało, skomląc przeraźliwie, z jedną łapą podniesioną i skurczonym grzbietem. Po każdej z tych niefortunnych prób wydzierania dziecka z paszczy miejskiego wilka, Romanowa stawała się na czas jakiś czemś nakształt automatu, poruszającego się siłą rozpędu, lecz w którego głowie nie było myśli, ani pamięci o niczem. Ona, w pełnieniu zajęć swych tak gorliwa zazwyczaj, zaniedbywała je w stopniu, który wymagał pobłażliwości niemałej. Nie przez lenistwo przecież czyniła to, lecz przez ogarniające ją co chwila roztargnienie i zamyślenie, które u niej przybierały pozór sennej ogłupiałości. Bywała to też ogłupiałość brudna. Nie myła się wtedy, nie czesała i wcale nie ubierała. Rozczochrane włosy opadały jej na twarz zpod spłowiałej chustki lub brudnego czepka. Kaftan rozwierał się u piersi, na nogi wkładała stare kalosze, w których chodziła cicho, jak widmo, i powoli, jak przez sen. I tylko czerwone plamy, usiewające zżółkłą jej cerę, i załamywanie rąk częste, milczące, a tak silne, że aż w nich stawy trzeszczały, postać tę bru-