zwykle bywało, wejść z powagą, powoli i uprzejmie, choć nieco z góry, powitać kucharkę, wpadł z hałasem, drzwi za sobą zatrzaskując, i bez słowa powitania zwrócił się do kobiety, która na widok jego z kufra powstała i, jak słup nieruchoma, ze splecionemi u piersi rękoma stanęła.
— Przyszedłem, — zaczął — aby imości zapowiedzieć, aby imość synkowi swemu zapowiedziała, aby synek imości progu mego nigdy już w życiu swojem nie przestępował... I niech mnie nawet nigdzie nie nawija się na oczy... a jeżeli córkę moję, trzeźwy czy pijany, kiedy jeszcze zaczepi, to daję słowo honorowego człowieka, że mu publicznie w pysk dam i jeszcze go do sądu zapozwę, albo tak zrobię, żeby go gmina własnym kosztem na Sybir wysłała... ot! niech to imość sobie pamięta i niech synek imości progu mego przestępować nie śmie...
Sapał, giestykulował, po kuchni rzucał się, krzyczał. Powaga i układność dostatniego majstra i poważnego cechmistrza zniknęła w nim ze szczętem przed gniewem obrażonego chlebodawcy i zranionego ojca.
— Taki szkandal wyprawić memu dziecku... memu... memu dziecku... I zaco? Za dobre serce moje? za sprzyjanie moje? zato, żem mu
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.