samowar i paliła się lampa, cała rodzina majstra piła herbatę, jedząc przytem razowy chleb z masłem i wędzoną kiełbasę. Gospodarz domu, bez surduta, w kamizelce i rękawach kolorowej koszuli, siedział rozparty na kanapie, majstrowa stała przy samowarze, jedna ze starszych dziewczyn poiła herbatą najmłodszego braciszka, druga zatapiała się w jakiejś szydełkowej robocie, chłopcy w gimnazyalnych mundurkach siedzieli z obu stron ojca, pożerając ogromne porcye jedzenia, Zośka trzymała na kolanach małą siostrzyczkę, która zkolei miała na swoich kolanach tłustego kota. Dostatnio więc, spokojnie i ludno było w tej skromniutkiej bawialni i razem jadalni; przez okna, niezasłonięte jeszcze okienicami, ukazywał się dziedziniec, zieleniejący już marcową trawą i oblany światłem wschodzącego księżyca.
Jednak oprócz osób, licznem kołem otaczających stół z samowarem i lampą, była w pokoju tym jedna jeszcze kobieta, cień raczej kobiety, pokorny, cichy, zdala od światła lampy u pieca stojący. Dawniej, gdy wchodziła tu o tej porze, pani majstrowa witała ją uprzejmem kiwaniem głowy, pan majster zaczynał grubo trochę, ale przyjaźnie z niej żartować, panienki szczebiotały jak sikorki, a Zośka obejmowała
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.