bie, przestanie. Już ja nie taka, żebym jemu łatwo wierzyła, a wiem, że teraz, to już przestanie. Żeby tylko on u pana robotę dostał! On jednego pana kocha i wstydzi się... Taki robotnik... Niech pan zlituje się...
Taki robotnik! Była to słaba strona Chlewińskiego. Rzeczywiście, taki robotnik! Mocniej jeszcze targnął łańcuch swój, czuprynę dłonią rozczochrał. Chlewińska półgłosem do męża przemówiła:
— Żeby tylko do Zośki pretensyi nie miał... to możeby można było...
Ale w tej chwili Zośka z kolan swych siostrzyczkę wraz z kotem zsunęła, z krzesła zerwała się i z twarzą zalaną łzami przed ojcem na klęczki upadła. Ręce jego i kolana całując, głosem od płaczu przerywanym mówiła:
— Tatku! niech tatko zlituje się! On może poprawi się... tatku, to okropność, żeby on tak już przepadł... On pewno, tatku, pewno poprawi się... Niech tatko pozwoli jemu przyjść do nas... niech tatko spróbuje...
Aż zanosiła się dziewczyna od płaczu, a była to ulubienica całej rodziny. Na łzy jej nikt tu obojętnie patrzeć nie mógł. Starsze siostry popodnosiły głowy i na ojca patrzały, majstrowa
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.