Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.

rękoma chwyciła się za głowę i z pokoju wypadła. Przyczyną tego powszechnego przestrachu było gwałtowne zadzwonienie szyby, rozbitej kamieniem, który na środku pokoju upadł. Zarazem gruby, ochrypły głos, na dziedzińcu krzyczeć zaczął:
— Zośkę mi dajcie! czy słyszycie, wy...
I z ust człowieka w obdarłem odzieniu, zataczającego się po dziedzińcu, posypał się na majstra i jego rodzinę grad obelżywych, karczemnych wyrazów.
— Kiedy ja ją kocham, — krzyczał — to wy jej przede mną chować nie śmiejcie! Ja taki sobie pan, jak i drugi! Dziewczynę wezmę i po wszystkiem, a kto mnie sprzeciwiać się będzie, ubiję, ot tak!
Przy ostatnich wyrazach drugi kamień w okno uderzył i druga szyba rozbiła się z brzękiem.
— Zośka! — krzyczał pijak — chodź tu do mnie! Ja twój kochanek, a ty moja kochanka! Jak nie przyjdziesz, wszystkie okna powybijam, drzwi wyłamię, ojca i matkę twoją ubiję... a ciebie wezmę!
I znowu szyba brzęknęła pod uderzeniem kamienia.
W domu majstra zrobił się popłoch nieopisany.
Zośkę siostry w najodleglejszym od dzie-