Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Ruinę moją spowodował nie zbyt wielki indywidualizm w życiu, ale zbyt mały. Jedynym hańbiącym, niewybaczalnym i godnym wiecznego potępienia czynem mojego życia było zwrócenie się do społeczeństwa z prośbą o pomoc i opiekę. Już ze stanowiska indywidualisty takie zwrócenie się byłoby dostatecznie wielkim błędem; czem jednak wytłomaczyć, że go popełniłem?
Oczywiście z chwilą, kiedy poruszyłem siły społeczne, zwróciło się społeczeństwo przeciwko mnie z zarzutem: „Żyłeś dotychczas, nie uznając naszych praw, a teraz odwołujesz się do nich po opiekę? Doświadczysz na samym sobie konsekwencji ich w całej jej pełni. Poniesiesz ich skutki“.
Skutki ich są takie, że jestem w więzieniu. Niema napewno człowieka, który upadłby tak nizko i w tak haniebny sposób, jak ja.[1]

Filisterstwem w życiu nie jest niezdolność rozumienia sztuki. Czarujący ludzie, jak: rybacy, pasterze, rolnicy, wieśniacy i inni, nie wiedzą nic o sztuce, a mimo to stanowią właściwą sól ziemi. Filistrem jest ten, kto podtrzymuje ciężkie, niezdarne, ślepe, mechaniczne siły społeczne i nie jest w stanie rozpoznać siły dynamicznej, ilekroć zdarzy mu się ze-

  1. W „Dorjanie Gray‘u“ mówię w jednem miejscu: „Nie można być nigdy dość ostrożnym w wyborze swoich wrogów“. Nie śniło mi się wówczas, że, za sprawą parjasów, stanę się sam parjasem. I dla tego właśnie tak pogardzam sobą.