ści, nie możemy być nadal przyjaciółmi, nie mogę nigdy więcej przebywać w jego towarzystwie. Słowa moje były strasznym dla niego ciosem, pozostaliśmy jednak przyjaciółmi. Przyjaźni tej nie zyskałem obłudą ani podstępem[1]...
Siła odczuwania, jak to powiedziałem już w „Zamierzeniach“ (Intentions), ma takie same granice rozciągłości i trwania, jak energja fizyczna. Mała czarka tak jest zrobiona, że zawierać może w sobie tyle a tyle płynu i ani kropli więcej, chociażby wszystkie purpurowe kadzie Burgundji zapełnione były winem po brzegi, a wyciskacze stali zanurzeni po kolana w górach jagód winnych, zwiezionych na kamieniste winnice Hiszpanji. Nic pospolitszego nad błąd, jaki popełniają ludzie, przypuszczający, że tym, którzy są twórcami wielkich tragedji, lub mają bliższą z niemi styczność, udziela się nastrój tragiczny w stopniu, odpowiadającym ich przyczynianiu się do tragizmu momentu. Błędem też jest najfatalniejszym przypisywanie im tego. Męczennik w swojej „koszuli z płomieni“, wpatrzony być może w oblicze Boga, dla tego jednakże, który kładzie na stos naręcze chrustu lub poprawia głownie, aby ogień bez przeszkód szedł prosto w górę, cała scena jest tylko tem,
- ↑ Męką jest mówić prawdę; jeszcze gorzej być zmuszonym kłamać. Było to podczas mojego procesu: siedziałem na ławie podsądnych i słuchałem piorunującego oskarżenia prokuratora Lockwood‘a; można go było słuchać, jak ustępu z Tacyta, jak wiersza Dantego, jak jednej z płomiennych, miażdżących mów Savanaroli przeciwko papieżom. Doznałem uczucia obrzydzenia wobec tego, czego wypadło mi wysłuchać. Równocześnie jednak błysnęła mi myśl, jak wspaniale brzmiałoby, gdybym ja sam powiedział wszystko to o sobie! Jasnem też odrazu stało się dla mnie, że to, co się mówi o człowieku — nie ma znaczenia, ważne jest tylko, kto mówi.
Najwznioślejszym momentem w życiu człowieka — wierzę w to niezłomnie — jest chwila, w której pada on na kolana, bije się w piersi i spowiada się ze wszystkich swoich grzechów.