nie pragnę. Przedewszystkiem jednak chcę zwrócić jej wolność. Powinienem to zrobić, jak robi człowiek uczciwy: z poddaniem i pokorą.
Zastanów się raz jeszcze, do czego doprowadził twój nieopatrzny krok, i, po dojrzałym namyśle, napisz mi, do jakich doszedłeś co do tego wniosków ty sam, i co mówią o tem inni. Intencje twoje były, rozumie się, jaknajlepsze, pogląd twój wszakże był zupełnie fałszywy. Mogę powiedzieć szczerze i uczciwie, że utrwala się we mnie coraz bardziej przekonanie o pożytku wszystkiego, co przynosi nam życie. Może jest to filozofja złamanego serca, może religja, a może tępa obojętność rozpaczy. Wszystko mi jedno, co jest źródłem tego uczucia, wiem tylko, że tkwi ono we mnie głęboko i silnie. Niesprawiedliwością byłoby z mojej strony przykuwanie do siebie żony wbrew jej woli. Pragnie ona wolności nie bez powodu. Czułbym się też szczęśliwym, gdybym mógł się obejść bez jej pomocy pieniężnej. Być na jej utrzymaniu jest hańbą. Poradź się co do tego M. Powiedz mu, ażeby ci pokazał list, który napisałem do niego. Poproś też w mojem imieniu o radę brata twojego, Alecka. Wierzę w jego praktyczny rozum.
Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.