Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

czytelnikom odmienne duchowe oblicze tego dowcipnego, zachwycającego pisarza.

Robert Ross[1]



  1. Robert Ross, którego Wilde nazywa zdrobniałem imieniem „Robbie“, był najserdeczniejszym jego przyjacielem. „Stosunek Ross’a do Oscara Wilde’a służyć może — mówi biograf poety — jako jeden z najwznioślejszych, najszlachetniejszych przykładów przyjaźni, znanych nam w dziejach świata“. Robert Ross poświęcił dla Wilde’a cały swój majątek. Z powodu Wilde’a stał się ofiarą oszczerstw i potwarzy i niesłychane znosił udręczenia. Przyjaźń Ross’a dla poety zajaśniała zwłaszcza w całym blasku nieporównanego swojego oddania się i ofiarności po uwięzieniu Wilde’a. Odwiedzał on go w więzieniu, ilekroć mógł tylko uzyskać na to pozwolenie; nie ustawał w usiłowaniach osładzania mu jego strasznego losu i kojenia jego smutku we wszelki możliwy sposób; pisywał do niego długie listy z wieściami ze świata literackiego i artystycznego, przysyłał mu książki i starał się utrzymywać go w stałem zetknięciu z ówczesnym ruchem umysłowym.
    Po wyjściu Wilde’a z więzienia czuwał nad nim z braterską pieczołowitością. Podczas ostatniej choroby poety, zakończonej jego śmiercią, nie odstępował jego łoża, jak najczulsza siostra miłosierdzia. Staraniem Ross’a odbył się, z godną wielkiego pisarza powagą, pogrzeb Oscara Wilde’a.
    Bezgranicznie oddany Wilde’owi za życia, pozostał też Ross tak samo oddanym i jego pamięci. Cały swój majątek poświęcił na spłacenie jego długów, pilnując z równym pjetyzmem grobu poety, jak dobrej sławy jego literackiej.
    (Przypisek tłomaczki).