szałem innych, aby to czuli. Byron był postacią symboliczną; uosabiał on namiętności swojej epoki oraz przesyt, jakiego doznawała ona z powodu nadużywania tych namiętności. Pomiędzy mną a moją epoką zachodził związek inny: szlachetniejszy, trwalszy, dotyczący głębszych zagadnień życia i mający szersze cele na względzie. Bogowie obdarzyli mnie wszystkiem niemal....[1] Dałem się jednak zwabić na lep bezmyślnych, zmysłowych rozkoszy. Bawiła mnie rola „flaneur‘a“, dandysa, wyroczni mody. Otaczałem się naturami bardziej przyziemnemi i pośledniejszemi umysłami. Stałem się marnotrawcą własnego talentu i dziwną znajdowałem rozkosz w marnowaniu wiekuistej młodości. Znużony szybowaniem na wyżynach, zeszedłem dobrowolnie do nizin, w pogoni za nowemi wrażeniami. Czem paradoks był dla mnie w sferze myśli, tem stała się przewrotność w sferze namiętności. Żądza stała się wreszcie chorobą, szałem, a może jednem i drugiem zarazem. Zobojętniałem na życie innych. Czerpałem rozkosz, gdzie mi to dogadzało i szedłem dalej. Zapomniałem, że każdy drobny czyn codzienny kształci lub zniekształca charakter, że więc to, co robiło się w ukryciu czterech ścian, trzeba będzie we właściwym czasie obwołać głośno
- ↑ Posiadałem genjusz, głośne imię, wysokie stanowisko społeczne, sławę, świetny styl i odwagę wypowiadania się. Ze sztuki zrobiłem filozofię, z filozofii — sztukę. Nauczyłem ludzi myśleć inaczej, nadałem odmienne zabarwienie rzeczom. Wszystko, co mówiłem i robiłem, zdumiewało świat. Wziąłem dramat — najpospolitszą z form, jaką zna sztuka — i zrobiłem z niego zupełnie inny, subjektywny rodzaj twórczości, zbliżony do poezji lirycznej, podobny do sonetu; rozszerzyłem jego zakres, a zarazem zbogaciłem jego treść.
Dramat, powieść, poemat, poezję, prozę, kunsztowny djalog z dziedziny życia rzeczywistego lub też djalog fantastyczny — wszystko, do czego się brałem, stroiłem w nową szatę Piękna. Kłamstwo, zarówno jak prawdę, podporządkowałem prawom istoty rzeczy i dowiodłem, że prawda i kłamstwo — są jedynie intelektualnemi formami bytu.
Sztukę uważałem za szczyt rzeczywistości; życie — za jeden tylko z przejawów twór-czości. Pobudziłem wyobraźnię współczesnych mi; dokoła mnie i o mnie tworzono legendy i myty.
W jednem zdaniu streszczałem wszystkie systematy filozoficzne, cały byt — w epigramacie.
Po za tem jednak było we mnie wiele innych jeszcze cech....