Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

„Patrzcie! oto, do czego prowadzi życie artysty“. Dwoma najpełniejszemi żywotami, z jakiemi udało mi się zetknąć w ciągu własnej mojej praktyki życiowej, były: życie Verlaine‘a i życie księcia Krapotkina. Obaj ci ludzie spędzili szeregi lat w więzieniu: pierwszy, jedyny chrześcijański poeta po Dantem, a drugi, człowiek o duszy owego pięknego białego Chrystusa, którego ojczyzną zdaje się być Rosja. W ciągu ostatnich siedmiu czy ośmiu miesięcy, pomimo całego szeregu wielkich przejść, jakie spadały na mnie niemal nieustannie, pozostawałem w ciągłem zetknięciu z nowym duchem, ożywiającym ludzi i rzeczy w naszem więzieniu. Duch ten więcej mi uczynił dobrego, aniżeli byłbym w stanie wypowiedzieć. W ciągu pierwszego roku mojego uwięzienia nie potrafiłem robić nic innego — nie pamiętam, abym co innego robił — jak tylko łamać ręce w bezsilnej rozpaczy i powtarzać: „Jaki koniec, jaki straszliwy koniec!“ Teraz próbuję mówić sobie, a czasem — o ile nie dręczę samego siebie — mówię zupełnie szczerze: „Jaki początek, jaki cudowny początek!“ Może tak jest w istocie. Może tak się stanie. Jeśli tak będzie, wiele będę zawdzięczał nowej tej osobistości, która przeistoczyła życie każdego człowieka tutaj.