Powiedziano mi tam, że Erskine pochowany został przed dwoma dniami na miejscowym cmentarzu angielskim. Było coś potwornie groteskowego w całej tej okrutnej tragedji. Zacząłem gadać jakieś rzeczy bez związku, tak, że służba hotelowa patrzyła na mnie ze zdumieniem.
Wtem postać jakaś niewieścia w ciężkiej żałobie minęła westybul. Była to lady Erskine. Spostrzegłszy mnie, zbliżyła się, wyjąkała coś o biednym swoim synu i wybuchła spazmatycznym płaczem. Zaprowadziłem ją do jej pokoju. Czekał tam już jakiś starszy jegomość. Był to doktor, Anglik.
Mówiliśmy dużo o Erskinie, nie wspomniałem jednak nic o motywie popełnionego samobójstwa. Widocznem było, że nic nie mówił matce o sprawie, która popchnęła go do fatalntgo tego kroku. Wreszcie lady Erskine podniosła się z fotelu i rzekła:
— Jerzy zostawił panu coś na pamiątkę. Była to rzecz, którą ceni nadewszystko. Przyniosę ją panu
Jak tylko zamknęły się za nią drzwi, zwróciłem się do doktora i rzekłem:
— Jakiż to straszny musiał być cios dla lady Erskine! Podziwiam, że znosi go tak mężnie.
— O, wiedziała o tem od wielu już miesięcy — odparł.
— Wiedziała od wielu miesięcy?! zawołałem. — Dlaczegóż więc nie powstrzymała go? Dlaczego nie kazała go pilnować? Oszalała chyba...
Doktor spojrzał na mnie ze zdumieniem.
Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/117
Ta strona została skorygowana.
111