Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/124

Ta strona została skorygowana.
118

znośnej Row, zaglądając wgłąb każdego powozu i czekając na żółtą karetkę, nie mogłem jednak znaleźć mojej belle inconnue, tak, że wkońcu zacząłem przypuszczać, iż była ona tylko pięknym snem.
W tydzień później zaproszony byłem na obiad do pani de Rastail. Obiad miał być o ósmej, ale o wpół do dziewiątej czekaliśmy wciąż jeszcze w salonie. Wreszcie rozwarł służący szeroko drzwi i zaanonsował lady Alidy. Była nią kobieta, której tak tęsknie szukałem. Weszła bardzo wolnym krokiem, niby promień księżyca w srebrzystych swoich koronkach i ku nieopisanemu zachwytowi mojemu kazano mi zaprowadzić ją do stołu. W chwili kiedy siadaliśmy, zrobiłem zupełnie niewinną uwagę: — Zdaje mi się, że widziałem panią niedawno w przejściu na Bond-Street.
Zbladła jak płótno i odparła szeptem: — Proszę, niech pan nie mówi tak głośno, gotów nas ktoś podsłuchać.
Skonfundowany takim złym początkiem, bez namysłu przeszedłem odrazu na temat francuskich komedji. Mówiła bardzo mało, wciąż tym samym cichym, melodyjnym głosem, jakgdyby w dalszym ciągu obawiając się podsłuchiwania. Zakochałem się z miejsca, jak żak, a dziwna, nieuchwytna atmosfera tajemniczości, jaka ją otaczała, podniecała roznamiętnioną moją ciekawość.
Kiedy odchodziła, a uczyniła to wkrótce po skończonym obiedzie, zapytałem, czy pozwoli mi złożyć sobie wizytę. Zawahała się na moment, niespo-