kojnie rozejrzała się dokoła, czy niema nikogo w pobliżu, a potem rzekła: — Dobrze, jutro o 3 kwadranse na piątą.
Po jej odejściu prosiłem panią de Rastail, aby opowiedziała mi coś bliższego o niej, jedynem jednak, czego mogłem się dowiedzieć, było, że jest wdową i właścicielką pięknego domu w Park-Lune. Ze zaś w tej samej chwili jakiś uczony nudziarz wszczął rozprawę o wdowach, aby dowieść na przykładach, że osobniki pozostałe przy życiu najbardziej nadają się do stanu małżeńskiego, pożegnałem panią de Rastail i poszedłem do domu.
Nazajutrz stawiłem się w domu na Park Lune punktualnie co do minuty, kamerdyner oznajmił mi jednak, że lady Alidy wyszła. Powlokłem się do mojego klubu bardzo nieszczęśliwy, a zarazem zdziwiony i, po długim namyśle, napisałem do niej list, zapytując, czy wolno mi będzie próbować szczęścia innego popołudnia. Nie miałem odpowiedzi w ciągu kilku dni, wreszcie otrzymałem krótki bilecik, oznajmiający, że będzie w domu w niedzielę o czwartej. Do bileciku dołączone było dziwne postscriptum: — „Proszę, niech pan nie pisze do mnie więcej pod tym adresem. Wytłumaczę to panu przy widzeniu“.
W niedzielę przyjęła mnie i była czarująca nad wszelki wyraz. Kiedy jednak odchodziłem, poprosiła mnie, abym w razie chęci pisania do niej jeszcze kiedykolwiek, adresował moje listy do „pana Knoxa, pod adresem księgarni Whitakera, Green Street“ —
Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/125
Ta strona została skorygowana.
119