Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/126

Ta strona została skorygowana.
120

Są powody — dodała — dla których nie mogę odbierać listów w moim własnym domu.
W ciągu całego sezonu londyńskiego widywałem ją często, nigdy jednak nie opuszczała jej atmosfera tajemniczości.
Przychodziło mi czasem na myśl, że pozostaje ona pod władzą jakiegoś mężczyzny, czyniła jednak wrażenie tak nieprzystępnej, że nie mogłem nigdy uwierzyć w to na serjo. Było mi w istocie trudno dojść do jakiegoś wniosku, przypominała bowiem jeden z dziwnych owych kryształów, oglądanych w muzeach, chwilami zupełnie przejrzystych, a czasem zmętniałych. Wreszcie zdecydowałem się oświadczyć o jej rękę: zmęczyła mnie i zdenerwowała ciągła tajemniczość, jaką narzucała mi podczas wszystkich moich odwiedzin i jaką zmuszony byłem otaczać z jej woli kilka pisanych do niej listów. Napisałem do niej pod wskazanym adresem księgarni, pytając, czy zechce przyjąć mnie w najbliższy poniedziałek o 6-ej. Otrzymana przychylna odpowiedź wprawiła mnie w stan niebiańskiego zachwytu. Byłem namiętnie rozkochany w niej, bez względu na otaczającą ją tajemniczość, jak mi się wówczas wydawało, a właściwie, jak widzę teraz, z powodu tej tajemniczości. Nie; kochałem w niej kobietę. Tajemnica niepokoiła mnie i drażniła do szału. Dlaczego traf naprowadził mnie na jej drogę?
— Odsłoniłeś ją zatem... — zawołałem.
— Obawiam się, że tak. Zresztą osądzisz sam.
W ów wyznaczony poniedziałek byłem na lun-