Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/20

Ta strona została skorygowana.
14

Przez chwilę stał duch z Kenterwilu osłupiały, w zrozumiałem oburzeniu, poczem, cisnąwszy z całej siły flaszeczkę na woskowaną posadzkę, puścił się pędem przez korytarz, wydając głuche jęki i świecąc widmowo-zielonem światłem. W chwili wszakże, kiedy dobiegł do górnego podestu klatki schodowej, otworzyły się szeroko jedne z drzwi, ukazały się w nich dwie drobne postacie w białych szatach, i wielka poduszka przemknęła tuż nad jego głową. Nie było już wyraźnie czasu do stracenia, przywołując też pospiesznie na pomoc czwarty wymiar, jako sposób ucieczki, znikł przez buazerję ścienną, poczem cisza zupełna zaległa dom.
Przedostawszy się do małej, ukrytej izdebki w lewem skrzydle pałacu, oparł się o promień księżyca, aby nabrać tchu, i zaczął zastanawiać się nad swojem położeniem. Nigdy, w ciągu całej świetnej i nieprzerwanej trzywiekowej swojej karjery nie doznał on tak brutalnej zniewagi.
Przypomniał sobie księżnę wdowę, którą przestraszył śmiertelnie, przyprawiając o atak, w chwili, kiedy stała przed lustrem w powodzi koronek i brylantów; cztery dziewczyny służebne, które dostały spazmów na sam widok jego z poza firanek jednej z zapasowych sypialni; rektora parafji, któremu zdmuchnął świecę, kiedy wracał późno w nocy z bibljoteki i który od tego czasu stale był w leczeniu u sira Williama Gulla z powodu ciężkiego rozstroju nerwowego, i wreszcie starą panią de Tremouillac, która, obudziwszy się pewnego dnia wcześnie i, ujrza-