Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/34

Ta strona została skorygowana.
28

myśliwskie, nieodłączne od stroju, były nieco za obszerne, nie mógł też znaleźć drugiej pary pistoletów; wogóle jednak jak najlepszej był myśli. Kwadrans po pierwszej wyślizgnął się z za buazerji i pomknął wzdłuż korytarza. Doszedłszy do pokoju, zajętego przez bliźniaków i noszącego nazwę Błękitnej Komnaty od koloru obicia, zastał drzwi nieco uchylone. Pragnąc ukazać się w sposób efektowny, szeroko je rozwarł, gdy nagle ciężki kubeł wody upadł wprost na niego, oblewając go całego aż do skóry i chybiając o parę cali lewe jego ramię. Równocześnie usłyszał przytłumione wybuchy śmiechu, dochodzące z wielkiego podwójnego łóżka. Cios ten był tak silny dla jego starganych nerwów, że uciekł, jak tylko mógł najszybciej, do swojej izby i nazajutrz leżał złożony ciężką niemocą z przeziębienia. Jedyną pociechą w całej fatalnej tej sprawie był dla niego fakt, że nie wziął z sobą głowy, gdyby był bowiem to uczynił, mogłyby konsekwencje być bardzo poważne.
Po tym wypadku stracił już zupełnie nadzieję przestraszenia gruboskórej rodziny Amerykańskiej, zadowolnił się więc pełzaniem po korytarzach w miękkich pantoflach, w grubym czerwonym szalu, owiązanym dokoła szyi, aby uchronić się przed przeciągiem oraz z małym łukiem na wypadek napaści ze strony bliźniaków.
Cios ostateczny spotkał go w dniu 19-ym września. Zeszedł na dół do wielkiego hallu wejściowego, pewny, że tam nikt mu nie przeszkodzi, i zabawiał