Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/67

Ta strona została skorygowana.
61

— Czy być może. Wtajemniczyłeś starego żebraka w moje prywatne sprawy? — zaperzył się Hugon, ponsowy z gniewu i oburzenia.
— Drogi Hugonku — rzekł Trevor ze śmiechem. — Ten stary żebrak, jak go nazywasz, jest jednym z najbogatszych ludzi w Europie. Mógłby kupić jutro cały Londyn, nie nadwerężając swojej kasy. Ma pałace we wszystkich stolicach, jada na złocie, i od niego zależy, czy Rosja może przystąpić do wojny, czy nie.
— Na Boga, co mówisz, Alanie?! — zawołał Hugon.
— To, co słyszysz — odparł spokojnie Trevor. — Staruszek, którego widziałeś dzisiaj u mnie w pracowni, to baron Hausberg. Jest on wielkim moim przyjacielem, skupuje wszystkie moje obrazy, popiera mnie, jak może, a przed miesiącem zamówił sobie u mnie portret w przebraniu żebraka. Que voulez-vous? La fantaisie d’un millionaire. Trzeba przyznać, że wspaniale wygląda w tych swoich łachmanach, a raczej w moich łachmanach, przywiozłem je bowiem z Hiszpanji.
— Baron Hausberg! — zawołał Hugon. — Ależ na Boga! I ja, idjota, dałem mu suwerena!... — i upadł złamany na fotel.
— Dałeś mu suwerena! — zatrząsł się malarz od śmiechu. — Nigdy już więcej nie zobaczysz tych pieniędzy. Son affaire c’est l’argent des autres.
— Powinien byłeś mnie uprzedzić, Alanie —