Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/74

Ta strona została skorygowana.
68

mnie słuchał mnie z uprzejmą pobłażliwością dojrzałego człowieka, położył mi rękę na ramieniu i rzekł:
— Co powiedziałby pan o młodym człowieku, który urobił sobie dziwną, zupełnie nową teorję o pewnym dziele sztuki, wierzył w nią i popełnił oszustwo, aby dowieść jej słuszności?
— O, to zupełnie co innego! — odparłem.
Erskine milczał przez kilka minut, patrząc na wąskie, szare pasemka dymu, snujące się z jego papierosa.
— Tak — rzekł — zupełnie co innego.
Było coś w brzmieniu jego głosu jakgdyby lekki cień goryczy, który pobudził moją ciekawość.
— Czy znał pan kogoś, kto to zrobił? — zawołałem.
— Tak! — odpowiedział, rzucając papierosa w ogień — zrobił to przyjaciel mój, Cyryl Graham. Był on czarującym młodzieńcem, nieco nerwowym i nie mającym serca. Mimo to, pozostawił mi jedyny spadek, jaki odziedziczyłem w mojem życiu.
— Jaki spadek? — zapytałem ciekawie.
Erskine wstał z fotela, podszedł do wysokiej inkrustowanej szafy, stojącej pomiędzy oknami, otworzył ją, i po chwili powrócił do kominka, przy którym siedzieliśmy. W ręku trzymał niewielkich rozmiarów obraz, malowany na drzewie i oprawiony w starą, nieco wytartą ramę w stylu Elżbietańskim.