Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/17

Ta strona została przepisana.

— Jeśli jest tak osobliwy, jak pani utrzymuje — niepodobna abym go przeoczył. Poproszę tylko o krótki rysopis, a przywiodę go tu niezwłocznie.
— No więc dobrze! Pamiętaj pan, że niema on w sobie nic chiromantycznego. Chciałam powiedzieć, że niema w nim nic tajemniczego, ezoterycznego, że nie wygląda bynajmniej romantycznie. Jest to mały tłusty człowieczek o głowie śmiesznie łysej i wielkich złotych okularach, coś w rodzaju lekarza familijnego lub pokątnego doradcy. Żałuję bardzo, ale to nie z mej winy! Ludzie są przeważnie tak nudni! Wszyscy moi pianiści mają akurat miny pianistów, wszyscy poeci — miny poetów. Pamiętam w ostatnim sezonie zaprosiłam raz na obiad strasznego spiskowca, człowieka, który wytoczył krew niejednej ofiary, noszącego zawsze żelazną koszulkę i ukryty w rękawie puginał. I cóż! powiadam panu wyglądał poprostu na dobrodusznego klechę. Cały wieczór tryskał dowcipem. Natural-