Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/68

Ta strona została przepisana.

Jeszcze raz życie wydało mu się pięknym i świetnym, i całe dawniejsze szczęście odrodziło się w nim odnowa.
Pewnego dnia spisał inwentarz swego domu przy Curzon Street z adwokatem lady Clementiny i Sybilą, paląc paczki pożółkłych listów i wypróżniając szuflady pełne dziwacznych starych gratów, kiedy nagle panna Merton wydała radosny okrzyk.
— Cóż tam takiego, Sybilo? — uśmiechnął się lord, podnosząc głowę od roboty.
— Patrz, jaka malutka srebrna bombonierka! Co za prześliczne cacko holenderskie! Dasz mi ją? Bo myślę, że ametysty nie będą dla mnie odpowiednie przed 24 rokiem.
Było to pudełeczko, zawierające tojad.
Lord Artur zatrząsł się cały, a na policzki wystąpił mu nagły rumieniec.
Zapomniał on już prawie o swym czynie, i uderzył go teraz ciekawy zbieg okoliczności, że właśnie Sybila, z miłości dla