Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/75

Ta strona została przepisana.

Przeciwległe domy połączone były siecią sznurów zawieszanych bielizną i w rannym powietrzu falowały białe płótna.
Lord Artur zmierzał ku końcowi tej suszarni, gdzie nareszcie zapukał do pewnego zielonego domku.
Wszystkie okna zaroiły się naraz wyścibianemi na chwilkę głowami mieszkańców, a wreszcie do bramy krokiem ciężkim nadszedł jakiś cudzoziemiec, pytając lorda bardzo kiepską angielsczyzną, czegoby sobie życzył.
Ten podał kartkę, otrzymaną od hrabiego Rouvaloff.
Ujrzawszy ją, jegomość skłonił się i prosił oddawcę, aby się raczył pofatygować do maleńkiego pokoiku frontowego na parterze.
Wkrótce nadszedł pośpiesznie niejaki Herr Winckelkopf, jak go w Anglji nazywano, z zaplamioną winem serwetą pod brodą i widelcem w lewej dłoni.
— Hrabia Rouvaloff — lord skłonił się