Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/92

Ta strona została przepisana.

wierzchnię rzeki, nie dostrzegł jednak żadnego śladu chiromanty, prócz małego kapelusza, kołującego w wysrebrzonym poświatą miesięczną wirze wodnym. W parę minut kapelusz spłynął, poczym już nie pozostało po Mr. Podgers’ie żadnego śladu.
W pewnej chwili lord zdawał się dostrzegać wznoszącą się na schodach koło mostu dużą niekształtną sylwetę, i obejmowało go już straszliwe uczucie niepowodzenia. Jak tylko jednak księżyc, wyłoniwszy się z za chmur, zabłysnął na nowo — widzenie znikło.
Zdało mu się naówczas, że wykonał wyroki przeznaczenia. Odetchnął głęboko, na usta zaś wybiegło mu imię Sybili.
— Wpadło panu co do wody? — odezwał się nagle tuż za nim jakiś głos.
Lord obejrzał się szybko i ujrzał policjanta z latarką o okrągłej szybce.
— Nic takiego, sierżancie — uśmiechnął się zlekka.
I skinąwszy na przejeżdżającą dorożkę,