lacyj, jedynie przez dobry zarząd i staranne gospodarowanie, podniósł majętność swoją do wartości 80,000 złp., i ma imię zawołanego gospodarza, choć nigdy Thaera, ani żadnego z jego pobratymców nie czytał.
Nim na mnie kolej rozprawy nadeszła, stanęliśmy w Gąbinie. Przybywają nowi pasażerowie, czyli raczej pasażerki; urzędnik pocztowy oświadcza mi, że jedna z dam życzy widzieć się ze mną: spiesznie przybiegam, i przy blasku księżyca poznaję dawną przyjaciółkę, z którą najmilsze lat dawniejszych łączyły mnie wspomnienia. Porzucam więc uczone towarzystwo i w nowem gronie jedziemy razem do Łowicza, z tamtąd nazajutrz do Skierniewic; tu znowu chwila rozstania. Towarzyszkę moją uniósł parochód w odleglejsze krakowskie okolice, a mnie — do Warszawy.