Strona:Oskar Peschel - Historja wielkich odkryć geograficznych.djvu/31

Ta strona została przepisana.

ustępywały fantastyczne twory ze znanych w nieznane przestrzenie oceanu. Nie łatwo się jednak daje w pojęciach zatrzeć to, co raz już uzyskało kształt na karcie. Wysp irlandzkiego świętego szukano w szesnastym, ba nawet jeszcze w przeszłem stuleciu, pomimo że wielki Wincenty z Beanvais już w trzynastym wieku uznawał legendę Brendana za niegodną pomieszczenia w swojem dziele historycznem.
Inne podanie mają Arabi. Powiada ono, że ośmiu nieustraszonych żeglarzy, zwanych oszukanymi albo awanturnikami (Maghrurin) wypłynęło z Lizbony na dobrze zaopatrzonym statku i jadąc 11 dni na zachód, a 12 na południe dopłynęli do zaludnionej wyspy. Krajowcy trzymali ich jakiś czas w niewoli, potem przy najbliższym wietrze zachodnim odwieźli po 72 godzinnej podróży na jakiś brzeg nieznany, gdzie Arabowie wysadzeni z zawiązanemi oczami odkryci zostali przez krążących Berberów i zaprowadzeni do portu Asafi (Safin u przylądka Cantin). W cześć powróconym marynarzom arabskim miano nazwać jedną z ulic Lizbony ich imieniem. Potrzeba pewnej odwagi, ażeby to podanie, szczególnie w takiej formie, jak się do nas dochowało, uważać za dowód zwiedzenia atlantyckich archipelagów. Ale jakikolwiek wypadek historyczny prześwieca przez złotą mgłę tej sagi, to w każdym razie jest rzeczą pewną, że wyprawa „awanturników“ nie rozszerzyła arabskiej wiedzy o przestrzeniach Atlantyku. Ich geografowie rozróżniają wprawdzie na zachód od Afryki dwa archipelagi, wyspy wiekuiste i wyspy szczęśliwe, „od których Ptolemeusz liczy swoje południki“, ale czynią to, albo powtarzają tylko to, co znaleźli u geografów starożytnych o Fortunatach, jak Massudi i Abulfeda, albo, jak Edrisi, mają dla wysp fantastyczne nazwy, żywo przypominające legendę Braudana. Za czasów Abulfedy (1321) utrzymywano, że wyspy wiekuiste znikły bez