Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/118

Ta strona została przepisana.

człowiekiem. Dymisyowany pułkownik, którego dwaj dorośli synowie nigdy przed północą do domu nie wracali, ile razy, rozparty w oknie, ujrzał Julka klaszczącego w liście, albo gwiżdżącego niby ptaszek polny — wzdychał biedaczysko.
— Ot, czasem i bogatym skąpcom Bóg porządne dzieci daje — mruczał zasępiony.
Młodzi nazywali go „parszywym sknerą“ albo „rudym orangutanem;“ służące przedrzeźniały go za plecami, gdy przechodził przez dziedziniec; a jeśli przemówił do której żartobliwie, odchodziły, wzruszając ramionami. On zaś, śmiał się ze wszystkich cichym, jemu tylko właściwym śmiechem.
Bazu jednego spóźnił się na obiad; wpadł do jadalni wówczas, gdy wstawano od stołu, spotniały, zadyszany od progu już chciał coś mówić, ale tchu mu brakło; podbiegł do stołu, zaczerwieniony, jąkając się od wzruszenia zawołał:
— Papeczko, mameczko, ot interes wyciąłem — ot szczęście — dalibóg płakać, śmiać się chce z radości! Oh!
Śmiał się uszczęśliwiony, podczas gdy rodzice patrzyli na niego w największem zdziwieniu.
— Głupi żyd za te... nasze cztery nory... za ogródek nasz daje sześćset rubli do św. Michała! Cha, cha, cha! Restauracyi żadnej nie potrzebuje — ot tak, brudne, obdarte weźmie! Słyszane to rzeczy! Knajpę jakąś tu założyć ma, w ogródku piwo sprzedawać będzie. Podpisałem już kontrakt.
Śmiał się coraz serdeczniej, nie zważając nawet, że dotąd rodzice nie podzielają jego radości. Ojciec stał wyprostowany, patrzał mu w oczy uporczywie.
— Papeczko nie wierzy? Myśli może, że ja zwaryował? że głupstwa plotę? Dalibóg prawda, wszystko co do słowa. Żyd wie, że tu jest cztery duże pokoje, widział ogródek. Sztuki tu jakieś pokazywać będzie, arfiarki, śpiewa-