Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/129

Ta strona została przepisana.

Wzdrygasz się? Wstrętny w istocie! wyobrażam, że ma ręce chłodne, wilgotne, niby śmiertelnym potem oblane. Daleko ponętniej wygląda ten brunet. Żebym był prochem, zapaliłbym się dawno od jego spojrzeń; bez żadnej potrzeby zwraca co chwilę głowę w naszą stronę, dawno już posłał mię do wszystkich djabłów, a ja wciąż siedzę obok ciebie. Trzeba przyznać, że jest wytworny!
— Żonaty.
— Ale bywa tu bez żony?
— Żona jego nieznośna.
— Czy on podziela już twoje zdanie?
— Nie pytałam go o to.
— A, więc duet zaczynacie od piosnki bez słów? Biedny, jak go musi drażnić nasza długa rozmowa!
— Nie wiecej niż mnie.
— Przecież chciałem odejść, nie pozwoliłaś; dopiero teraz, kiedy ci zacząłem przedstawiać przyszłe niebezpieczeństwo, zauważałaś, że dobrowolnie skazałaś siebie na wychylenie kielicha prawdy do dna!
— Dobrowolnie! Sądzisz więc, że można słuchać dobrowolnie obelg? Słuchałam, bo w twoich ostrych, niesprawiedliwych, znieważających słowach, brzmiała wciąż nutka starego uczucia! Pogardzasz mną, ale kochasz jeszcze. W mojem pustem, bezcelowem życiu, dawna miłość jest oazą, zkąd czerpię nieraz siły dla podtrzymania choć pozornego spokoju! Jasiu... ja... dostatecznie już jestem ukaraną! Żyć z człowiekiem obojętnym, wstrętnem niemal, podczas, gdy w pamięci tkwi jeszcze tyle ślicznych marzeń, a w sercu... Oh, takie życie na szyderstwo nie zasługuje, o, nie!
— Kłamiesz! z wyrachowania, czy ze zwyczaju, ale kłamiesz! Żebym mógł wierzyć, podałbym ci bardzo prostą drogę do wyjścia. Jestem swobodny, mam zapewnione, chociaż skromne utrzymanie — bądź moją. Przestanę być dla ciebie oazą; natomiast zostanę kochającym mężem; ma-