Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/131

Ta strona została przepisana.

wciąż jeszcze używał doborowych słów, najgrzeczniejszego swego uśmiechu prawie jak przed ślubem, ile razy spróbował wtrącić jakieś słówko z patryarchalnego słownika, albo skierować rozmowę na kawalerską nutę, patrzyła nań szeroko otwartemi oczyma i ani jednem słówkiem nie zachęciła do dalszych prób w tym kierunku.
— Czy ona długo jeszcze będzie się bawić ze mną w panią? Hm, nudna sprawa, to nie żonka, ale hamulec. Wówczas naprzykład, Piotra złajałbym od łotrów, bałwanów za te buty... przy niej zaś powiedziałem tylko: ależ mój kochany i t. d.! Chciałbym już znowu zostać panem w domu i nie mogę jakoś... nawet ziewnąć całem gardłem nie śmiem, a przecież to do zdrowia potrzebne! Ładna bestyjka! z czasem oswoi się, tylko żebym ja raz jeden mógł się zdobyć na odwagę! Próbował już od roku ale bez skutku.
Bywały chwile, w których żałował trochę swego wyboru. Zawsze miał skłonność do pulchnych, rumianych twarzyczek, do ocząt niebieskich, wesołych i lękliwych; ideałem jego była żonka, któraby widziała w nim męża i pana zarazem; potrzebował uległości, nadskakiwania, bez tych dwóch przymiotów kobieta wydawała mu się zupełnie zbyteczną na świecie. Czuł, że dom byłby dla niego stokroć milszym, żeby obok fajki, pantofli i szlafroka, znajdowała się jeszcze taka poczciwa żoneczka! dla czego tak się pomylił w wyborze — sam nie wiedział. Przeznaczenie
Stokroć większą plagą była dlań matka żony, dama wielkiego świata i wielkich zalet towarzyskich. Napróżno usiłował dopasować się do jej wymagań; dom urządził wytwornie, lokajowi zabronił używać cuchnącej pomady, przy każdych odwiedzinach p. prezesowa, pomimo, że chwaliła wszystko bez wyjątku, zawsze znalazła jakieś maleńkie „ale“, wypowiedziane w formie wymówki młodej, niedoświadczonej gosposi. On tylko jeden wiedział, ile kosztowały te małe napozór zmiany; zgadzał się jednak na