Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/133

Ta strona została przepisana.

A więc po całym katalogu krewnych, zaczynały się powinowate wskutek śś. Sakramentów! Wracając nazajutrz od chrzestnej matki p. Radca pytał żony, czy też ta sama staruszka służyła jej przy bierzmowaniu i pierwszej komunii?
— Nie pamiętam, odrzekła; mama wie o tem najlelepiej.
Kwestyi tej jednak nie wszczynał wobec matki. Pomimo to, okazywał niewolniczy szacunek dla prezesowej. Gdy we czwartki przejeżdżała do nich na wistka, usiłował w całem otoczeniu zachować jak największy szyk i komfort; spozierając na rzęsiste oświetlenie, na gustowny przepych w każdym kącie mawiał:
— Zje djabła ta wiedźma, jeśli powie, że u nas nie comfortable! Żonie przypominał kilkakrotnie o smacznej i wykwintnej zakąsce, kręcił nosem na wszystkie strony i bardzo podejrzliwie spoglądał na gładko przyczesane włosy lokaja:
— Ej Pietrze! czy nie miałeś do czynienia z topolową pomadą?
— Dalibóg nie? Żebym tak śmiał łaskawego pana fatygować, to prosiłbym powąchać!
— Ja się na tem nie znam, ale jak stara pani przyjedzie, to będzie znowu niekontenta!
To też z wielką trwogą spoglądał na nią dzisiejszego wieczora. Blada, z zaciśniętemi wargami, rzucała karty bezmyślnie i co chwilę spoglądała na córkę rozmawiającą z kuzynem. Napróżno p. radca folgował w grze, napróżno wygrał z nią parę sutych robrów. Niepokój i gniew zwiększał się widocznie; grała z coraz większem roztargnieniem; chciał zrobić maleńką uwagę, w tem spostrzegł, że badawczy wzrok swój zwróciła na jego uszy, z których, niestety, sterczały dwa kawałeczki waty zwilgoconej kolońską wodą! Przywykł do tego aparatu od lat dziesięciu, i wolałby nie nosić kamizelki, niż się rozstać z tym starym,