wracać się nie chce! Raz, pod wiosnę, gdy kramnik z skrzynką przyjechał i zaczął wśród wioski pokazywać towary, Pawełek zaciekawiony przestał tam godzinę, chłodu nie czuł prawie, pod koniec tak skostniał, że nogi wyglądały jakby cudze; gdy wrócił do chaty, tegoż wieczora jeszcze coś mu w gardło wlazło, nieswoim głosem gadać zaczął; a w nocy to jakby go ktoś żarem obsypał! Paliło w głowie i piersiach, w oczach jakieś złote kółka błyszczały, i ciało jakby cudze! Poruszać się nie mógł i nie chciał, leżałby tak cale życie, tylko żeby mu kto głowę odjął, gdyż była zbyt ciężka i rozpalona, nie mógł już dla niej miejsca znaleść na piecu. Leżał z zamkniętemi oczyma, a gdy czasem podnosił powieki, widział jakby przez mgłę kiwające się głowy kobiece, słyszał urywane słowa:
— Zmarniał, dalibóg, nic, nic z niego nie będzie, skóra i kości... Choć dziś do ziemi kłaść. Pawełkowi i na myśl nie przychodziło, że wyrok ten stosował się do niego. Poruszał ustami, usiłował tylko jedno słówko „pić“ wyszeptać — nie mógł, w gardle tak jakoś strasznie ściskało!..
Kiedy znowu zsunął się z pieca, na dworze już śniegu nie było ani śladu; ciepłe wiosenne słonko zaglądało przez okienko, a drzwi stały otworem. Okryty ojcowskim kożuchem, przestąpił próg do sieni, ztamtąd na dwór — słabe nogi iść nie chciały, usiadł na przyzbie, skurczony we dwoje, głowę oparł na kolanach.
Zielono, ciepło, ptaki śpiewają jak dawniej, tylko biegać po dawniejszemu nie chce się; sam sobie nie wierzył, że niegdyś, był za wrotami, za wsią, w tym lesie, co teraz wydawał mu się het, gdzieś na końcu świata! Przeglądał się powoli: wszystko to znajome niby, ale takie żałosne, nieruchome... Słonko świeci, aż się oczy mrużą, ale nie grzeje, ani trochę nie grzeje! Dzwonił zębami i coraz staranniej okrywał się kożuchem. Na podwórzu pusto, nie słychać głosu malca. Na to wspomnienie coś jakby w piersiach drgnęło — podniósł głowę, kożuch zsunął się z wy-
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/155
Ta strona została przepisana.