chudłych ramion. Przy parkanie kupa piasku taż sama gdzie się bawili zwykle, porosła trawą tu i owdzie, deszcz wyżłobił ją miejscami, ani śladu stopek i rączek dziecinnych! Pawełek długo patrzał na piasek — potem na ogród, czekał... słuchał... a tymczasem, znowu coś go w gardle dławić zaczynało — opuścił głowę, z pod powieki łza za łzą spłynęła bezwiednie! Może tak srebrną rosą opłakuje dzika roślinka złamaną przedwcześnie gałązkę?...
Pawełek nie pytał o brata, nie wspomniał nawet o nim; wróciwszy do chaty popatrzał na pustą kolebkę zasuniętą pod łóżko, i tak mu się zrobiło chłodno, jak owego wieczora kiedy wrócił z ulicy od kramnika; wlazł na piec, przez cały tydzień leżał wpółmartwy. Kobiety biedowały, że ktoś urok nań rzucił, zamawiano, kadzono ziółkami, a że nie udusił się wśród tych leków, zawdzięczał chyba tej sile cudownej, co wśród najwięcej wrogich żywiołów umie utrzymać życie w chłopskiem ciele. Sile tej zawdzięczał takoż, że w miesiąc potem harcował na kiju przez wioskę, objadał się po dawniejszemu różną zieleniną, po całych dniach palił się na słońcu, swobodny, bo już w chacie nie było kogo pilnować!... Teraz gdy został znowu jedynakiem, rodzice częściej spoglądali na niego, z jarmarków przywozili obwarzanka, a na Zielone Świątki ojciec kupił mu czapkę, matka uszyła spodnie z płócienka niebieskiego z białem. Przyodziawszy ów produkt cywilizacyi, Pawełek długo spoglądał na swoje kolana; dotąd bowiem, latem i zimą nosił tylko koszulę rozpiętą z przodu od góry do dołu, w święta dla dekoracyi opasywano go krajką albo czerwoną życzką, bóty zaś i czapkę znał tylko z widzenia. Na Zielone Świątki wydarzył mu się jeszcze jeden fakt, o którym długo pamiętał: poszedł na pierwszą lekcyę pacierza i czytania! Oddawna już matka próbowała odmawiać z nim „Ojcze nasz“, ale nie będąc sama mocną w pacierzu, ledwo do połowy dojechać mogła, myliła się i znowu zaczynała od początku; ojciec też sam dla siebie jakkolwiek potrafił, głośno zaś
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/156
Ta strona została przepisana.