Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/157

Ta strona została przepisana.

powoli kilka słów do ładu powiedzieć nie umiał. Pawełek możeby i ugrzązł w modlitwie Pańskiej, żeby nie Św. Jerzy, co to na obrazie kole djable zajadle; temu to świętemu, a więcej jeszcze djabłowi może, zawdzięczał malec, że pomyślano o nauczeniu go całego pacierza. W pierwsze święto, proboszcz wiele mówił o piekle, o wiecznym ogniu, o strasznych mękach; posyłał tam bez wyjątku wszystkich, co kościoła nie słuchają, o zbawieniu nie myślą; matki, co dzieci swoich pacierza nie uczą; a jako doczesną karę wskazywał świertelność wśród dzieci, podczas ostatniej zimy. Kara ta, stokroć boleśniejsza od wszystkich obiecywanych, dotknęła dziesiątki serc matczynych; w kościołku dało się słyszeć przeciągłe ucieranie nosów; kobiety szlochały zcicha. Matka Pawełka, spłakana na wspomnienie dwóch świeżych grobów, podniosła oczy, a tu przed nią straszna twarz djabła namalowana z całą zgrozą zaściankowego malarza! Kobieta przyglądała się z przerażeniem głowie potwora, oczom, pazurom, nawet czerwonemu językowi, który się wydostał z paszczy pod naciskiem dzidy świętego. Splunęła kilkakrotnie.
— Tfu, zgiń maro, przepadnij! Szeptała dalej pacierze, ale widok djabła wraz ze słowami księdza, nie dały się tu zażegnać żadną modlitwą. Dziś jeszcze postanowiła posłać Pawełka do organisty, który czasami uczył dzieci pacierzy i na książce pokazywał, śpiewał pobożne i niepobożne pieśni, stosownie do humoru, gdyż upijał się siedm razy w tygodniu, a tylko w niedziele i święta do południa nic w usta nie brał, po południu zaś w pół pijany uczył dziatwę słowa bożego, tak sobie, na chwałę bożą, gdyż za naukę nawet jaj brać nie chciał, w czem go wyręczała żona, biorąc jaja, kury i kurczęta.
Dowiedziawszy się, że pójdzie do nauki, Pawełek ucieszył się i zaniepokoił trochę, przybrany w nowe spodnie umył się, głowę zmoczył, aż mu włosy nad łbem sterczały niby posklejane, nos błyszczał, a oczy biegały niespokojnie