i ciekawie zarazem! Czekając na towarzyszy, stał przed chatą oparty plecami o ścianę, kręcił palec, a serce tak dziwnie jakoś stukało w piersiach!
— Ej, niby to prawda, że ja się nauczę! rozmyślał, a może! Piotrek, słyszę, już umie! oho, żebyż to ja nauczył sic! Skrzyżował bose nogi, gryzł zawzięcie paznogcie na każdym palcu z kolei, a tak był zamyślony, że nie zważał jak Żuczek targał go za nowe spodnie, odbiegał, to znowu z całym pędem rzucał się ku niemu starając się zwabić do swawoli. Pawełek patrzał ku wrotom, nadsłuchiwał a ujrzawszy towarzyszów, strwożył się jakoś, że nawet o nowej czapce zapomniał. Zwyczajną drogą przez wioskę, to może parę wiorst do dworu i do plebanii, ale malcy jak ptaki znali wszystkie drogi krótkie w całej okolicy. W kilku susach byli za wioską, dostali się miedzą w żyto, i odrazu dostrzegli szare ściany kościołka ze skrzywionym krzyżykiem na wieży. Dwaj starsi byli już tu nieraz, szli tedy śmiało jeden za drugim; czasami podejmowali z ziemi kamień, albo grudkę piasku, pluli nań po kilkakrotnie, i zamachnąwszy się z całej siły ciskali to w dziką gruszę, co się rozsiadła samotno, to w ptaszka, co spłoszony zrywał się, wzlatywał, muskał kłosy skrzydłami, aż nim się wzniósł wysoko i znikł gdzieś w błękitnem powietrzu! Chłopcy zatrzymywali się z podniesioną głową, śledzili go wzrokiem:
— Widzisz?
— A ty widzisz? — A widzę!
— Eh, głupi, na co łżesz, już on dawno w niebie!
— Dalibóg widzę! ot tam, o, o!
Podczas, gdy jeden gawronił, drugi dał mu szczutka w bok, przeskoczył przez obalonego i zaczął biedź nie oglądając się. Poszkodowany podniósł się z ziemi.
— No, chyba ty do chaty nie wrócisz! zawołał grożąc zaciśniętą pięścią, i pobiegł w ślad za nim.
Nim się złączyli, nad głowami ich przeleciał bocian klekocąc, coś zaszeleściało w życie, fala kłosów poruszyła
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/158
Ta strona została przepisana.