roboty rąk przykładać nie chciała, a w końcu porzuciła chatę zupełnie, powtarzając za Marysią:
— Po co inam pracować na braci? Wolę dla siebie grosz jaki na służbie zarobić! Wszak wiadomo, że chata i ziemia nie moje!
Kiedy przychodziła w odwiedziny, wyglądała jak panienka, w krochmalnej spódnicy, w jedwabnej chusteczce na głowie; nosiła kolczyki, broszę, pomadowała się pachnącą pomadą, tak, że od niej aż lubo w chacie się robiło! Dla matki przynosiła zwykle cośkolwiek do zjedzenia: resztki ciast, pozbierane ze stołu, kawałki mięsa, trochę cukru, wszystko to zawinięte w arkusz gazety albo w chustkę od nosa, gdyż Justa teraz i chustek do nosa nauczyła się używać. Szeptały między sobą w kącie izby; matka ocierała łzy ukradkiem, córka wzdychała, bo i we dworze nie raj! pracować trzeba, swobody mało, do kościoła nawet rzadko uwalniają! Pomimo to do wioski wracać nie chce: w chacie już jej duszno, chłopskie jadło nie smakuje, nawet jajecznicę ze słoniną przełyka z trudnością, a innych traktamentów ani próbuje. Matka przeprowadza ją zwykle aż pod krzyż za wioską, potem długo jeszcze patrzy za odchodzącą. W życiu swojem piękniejszej dziewki nie widziała, istna panienka! Dzieckiem jeszcze będąc, lubiła myć się, a jak złapie jaki kawałek słoniny, nim zje, wprzód sobie włosy wysmaruje! Za paciorki duszęby oddała, do matki lgnęła, gdyż ta ją od wszelkiej roboty uchronić umiała, a i teraz to koszulę uszyje, to perkalu na spódnicę kupi; ostatnią razą pierścionek z Ostrobramską kupiła u węgrzyna! Justa też pamięta o matce: przez cały miesiąc zbiera oładki i naleśniki, z dwóch kawałków cukru, dawanych do herbaty, prawie zawsze jeden odkłada; przysmaki te dostają się najczęściej wnuczętom, gdyż stara ma już zbyt mało zębów do zjadania pańskich potraw.
Cała robota w chacie opiera się na synowej, ona jedna nigdy nie odpoczywa: gotuje, pierze, tcze krośną, dogląda
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/185
Ta strona została przepisana.