zabierało się na nocleg do lasu; znanym mu był każdy ruch, każdy dźwięk w tem pustkowiu; ile razy ostrzył kosę, rozglądał się zarazem po niebie; ptaki bowiem najwierniej wróżyły zmianę powietrza! Gdy kaczki leciały zbyt nizko, albo wśród wron ruch wielki panował:
Zgiń ty, przepadnij! mruczał, ot, nie dadzą skończyć. Kręcą się jak opętane... naniosą deszczu!
Szczebiot wróbli wprawiał go w dobry humor, kiwał głową w ich stronę:
— Śpiewajcie na zdrowie, śpiewajcie! eh to złodzieje! dzioby drą, jakby im kto płacił!
Kosił dalej, przemawiając od czasu do czasu jakieś słówko do kosy, co „hultajka tylko głowy ścina“; albo do palonej trawy, co „ztwardniała jak szczecina“; czasami próbował nucić, ale głos miał ochrypły i żadnej nuty z gardła wydobyć nie mógł; żałował, że nie zabrał z sobą harmoniki: zagrałby trochę dla siebie, resztę dla wron i kaczek, a byłoby wszystkim weselej!
Trzeciego dnia po południu przybyły z sąsiedniej wioski baby z węzłami bielizny do płukania: od razu postrzegł między niemi Nastkę. Chciał zbliżyć się do niej pogadać i zrobiłby to najpewniej, żeby bab nie było; przy obcych nie wiedział od czego zacząć rozmowę, kosił tedy dalej; nie oglądając się, widział jak wywijała pralnikiem; po kolana w wodzie z zakręconemi rękawami prała i ani razu nie obejrzała się na niego! Franek coraz częściej kosę ostrzył, a w myślach układał jakby to baby zaczepić. Wiedział, że ona rada byłaby z nim porozmawiać, umyślnie może przyszła tu dla niego, niby nie patrzy, a z ukosa pewno zerka na jego nogi i na plecy kiedy się odwróci! Czy to on nie zna dziewcząt! Każda tego tylko czeka, żeby kto na nią okiem rzucił! Ale czemu nie przyszła sama... bez tych bab.... weselej byłoby!
Kosił coraz bliżej, gdy Nastka nawykręcawszy duży węzeł bielizny, zabierała się zarzucić go sobie na plecy.
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/196
Ta strona została przepisana.