Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/231

Ta strona została przepisana.

ocknęła się śród bagna, porosłego tatarakiem i trawą wysoką; siły wróciły, mogła iść dalej, ale dokąd? Jeszcze żeby bez dziecka! Przeczuł tę myśl i zakwilił cichutko! Eh, może zostawić tu wśród bagna? Nad główką szumi trzcina zielona, ptastwo szczebiotem zagłuszy kwilenie. Toż tylko szczypta życia w tem maleństwie! duszyczkę wiatr rozniósłby po łące, ciałko zjedzą muchy i komary...! Wczoraj już myślała o tem, gdy idąc przez las podszyty leszczyną, spoglądała na mech zielony; istną pościółkę dla królewiątka! Słonko rzadko zagląda, gęste liście od deszczu zasłonią, tylko... wilk zjeść może! Wczoraj uciekła, zostawiwszy w lesie straszne myśli, sił miała więcej! dzieciak ciążył strasznie, a trzcina tak odurzająco szumiała nad głową! Zostawiłaby... a potem sama zmarłaby może z żalu i tęsknoty! Michałko lepił wówczas swoją izbę we młynie i często chodził na bagno po mech, po trzcinę; znali się z sobą dawniej, gdy służyli w jednej wiosce; wówczas już chciał się z nią żenić, ale biedny był bardzo, swatów porządnych przysłać nie mógł; ona zaś była najładniejszą dziewczyną w wiosce! Spotkali się teraz i jakoś zrazu do słowa przyjść nie mogli; ona stała jak w ogniu, oczu podnieść nie śmiejąc; on spoglądał na jej bose, pokaleczone nogi, na wynędzniałą twarz; spojrzał na dziecko owinięte w brudne szmaty; bagno, podarta odzież, dopowiedziały resztę! Teraz już nie trzeba było posyłać swatów! Pożenili się, dziecko ochrzcił na swoje imie, a nawet na pijano nie wspomniał nigdy o tem. Z początku myślała, że on tylko tymczasem taki dobry, że wkrótce bić ją zacznie i swoją łaskę wymawiać! Widząc, że chłopca lubi jak swego, na rękach nosi, karmi i pieści, do niej zaś zawsze łagodnie przemawia, uspokoiła się, nabrała otuchy!... a gdy pod sekretem przed nią, uszył chłopcu maleńkie trzewiczki, i że wyszły dobrze, całując w kolanka, mówił, że własny jego szewcki syn, nie mógłby mieć nóżek więcej przydatnych do butów! wówczas aż zapłakała w szczęściu! wybie-