gła przed chatę, ocierając oczy fartuchem, a nos palcami, szeptała:
— Ot doleczkę Bóg dał mnie... a!... czy ja mogła myśleć, że takiego człowieka dostanę... a!... Bożeż ty mój mileńki!... a doloż ty moja!... co ja jemu zato?... duszęby dała..! nieba przychyliła! słów brakło, płakała i śmiała się zarazem!
Odtąd na całym bożym świecie dla niej był tylko ten jeden człowiek; wiedziała, że każdy od niego silniejszy, piękniejszy, pracowitszy może... ale lepszego nie znała! Teraz pragnęła jedynie, żeby malec podrósł prędzej, żeby choć gęsi mógł paść, potem do świń, do bydła poszedł, ot i wykierowałby się na człowieka! Tymczasem Józiek siedział przy ziemi, jak zaklęty: głowa rosła, ręce i nogi tłuściały, krzyczeć umiał, ale w górę iść nie chciał! Przychodziło jej na myśl, że może on już taki maleńki zostanie? Michałko mówił nieraz, że go na pastucha nie da, rzemiosła wyuczy i chłopem być nie pozwoli! Byleby tylko podrósł, potem już nie bieda! Wieczorami rozmawiali zwykle, jak to dobrze byłoby ziemi kawałek mieć. Chatę choć małą, dobytku wszelkiego po trochu! On kiwał głową i cmokał językiem, ona gadała, rozkoszne projekta rozgrzewały krew: rumieniec pokrywał policzki, oczy błyszczały! Szewc podnosił głowę i patrzał na nią, albo zarzucał rękę na szyję, przyciągał do siebie i całował w samą gębę!
— Eh, żeby nie ta wódka przeklęta!... mruczał. Ona zaś robiła tajemniczą minę. Chata, ziemia, dobytek, musiały kosztować przynajmniej trzysta rubli — suma straszna. Michałko pojmował całą jej wielkość. Natala wiedziała tylko, że z groszów się składa, zbierała więc te grosze, jak mogła; w sienniku pod głową miała szmatę zwiniętą starannie, a w niej dwie asygnatki rublowe i sześć miedzianych dziesiątek! O skarbie tym milczała, nawet przed mężem! On nieraz, idąc w niedzielę do miasteczka, kręcił się po chacie zafrasowany, że grosza przy duszy niema, a tu
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/232
Ta strona została przepisana.