Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/234

Ta strona została przepisana.

i uśmiechał się do siebie! Rad był, że już pierwsze lody przełamał: przyszedł jak Michałka nie było, gadał z nią łaskawie, nie tak jak zawsze, gdyż dotąd nigdy z nią nie rozmawiał; ona wie co to znaczy! Kręcił głową i uśmiechał się do siebie. Jutro przyjdzie, już jak do dobrej znajomej, odrazu mrugnie znacząco, jutro już nie trzeba będzie wiele gadać... oj ta baba! Żeby dojść do domu, musiał przechodzić przez cały szereg chat po jednej i drugiej stronie ulicy; ognia już nie widać, a czarne okienka wyglądały jakby zdziwione oczy sąsiadów. Wszyscy śpią, on jeden włóczy się... wzruszył ramionami „ot czort nosi!“ szepnął z pobłażliwym uśmiechem. Lękał się, żeby przez okienko nie wyjrzała jaka ciekawa twarz babska, zwabiona jego ciężkiemi krokami; próbował stąpać ciszej, suwał nogami po piasku, jednocześnie przyszło mu na myśl, że tak muszą chodzić złodzieje! Gdy przyszedł przed chatę Jakóbowej, zkąd przez ogród i łąkę młyn widać jak na dłoni, obejrzał się raz jeszcze, chciał nawet przysiąść na kamieniu, ale przypomniał, że przeszłej nocy pokradł ktoś sery Jakóbowej, a baba przysiągła na mękę pańską, że dopilnuje złodzieja. Któż wie, może czatuje gdzie za drzwiami, ujrzawszy go, gotowa jeszcze harmideru narobić. Poszedł dalej, młyn skrył się w oddali, ale Natala stała przed oczyma tak blizko, jakby wciąż jeszcze patrzył na nią! Jeżeli jutro przemówi po dawniejszemu, to będzie znaczyć „przyjdź wieczorem!“ Pewnym był, że przemówi. Czy to ona pierwsza taka w wiosce. W duszy już nawet ślubował złożyć krowę na ołtarzu miłości, był to jednak ślub niewyraźny... może, zobaczę.. eh, biednym ludziom dopomódz, tak przecie sam Bóg przykazał! rozmyślał, zbliżając się do chaty. Zamykając wrota ostrożnie, słyszał jak żonka kaszlała w izbie.
— Tleje jeszcze... umiera i zamrzeć nie może... męczy się tylko! Ja święty człek, dalibóg święty! Tyle lat żyje z tą złośliwą chorobą!.. odpokutował ja za wszystkie swoje