chało go coś od łóżka, na którem żonka leżała. Zaprzągł konia do wozu, włożył wsystek len przygotowany do moczenia i wyjechał za wrota. Żonka pochwaliłaby go za to, sąsiedzi jeszcze za tydzień może swój moczyć będą! Lżej mu się zrobiło na duszy! Jak wróci, nakarmi kury i świnie, a może nawet przysiadzie na łóżku, Ulżyć jej nie może, ale niech widzi przynajmniej, że ją żałuje! Tak, posiedzi przy niej... wieczorem nawet do młyna nie pójdzie! Natala nie ucieknie, a żonka, któż wie, może dziś, jutro, Bogu ducha odda. Pamiętał, że przez sześć lat wspólnego życia nie był ani razu głodnym, koszulę miał czystą i całą.. z jej śmiercią skończy się ład i dostatek... trudno zgadnąć, czy druga będzie taka. Len moczył w stawie za młynem. Z początku pochylony nad wodą, nie oglądał się wcale, a tylko rozmyślał: czy ona mnie widzi, czy nie? Potem wyprostowywał się coraz częściej i coraz dłużej spoglądał w puste okna starego budynku; okienko szewca było nie z tej strony. Sam do młyna nie zajdzie, ale chciałby, żeby ona wyszła; pogadaliby o chorej żonce... tylko; teraz nie mógłby mówić o czemś innem! Zawczasu już ściągał brwi, nastrajał poważną minę, żeby Natala, przyszedłszy, nie miała odwagi wspomnieć o wczorajszej gawędzie! Ale Natala nie przychodziła; już tylko kilka wiązek pozostało do namoczenia, zaraz skończy i odjedzie; czyż głupia baba myśli, że on tu nocować będzie? czemu nie przychodzi? Szewc jeszcze nie wrócił przecie? Hm... może zajść do niej? Obejrzał się. Na stawie trzcina pożółkła szeleściała zcicha, z brzegu wiatr marszczył wodę zlekka, dalej tam pod zarośla pleśń zielona zczerniała miejscami; ani śladu życia; ptastwo odleciało, ryby drzemały na głębinie; na brzegu młyn starszy z dniem każdym, połowę dachu wiatr zerwał onegdaj, zgniłe krokwie sterczą tu i owdzie, pokrzywy i łopuchy, zwarzone mrozem, stoją przy ścianie ogołocone z liści; pusto, nędznie i cicho jak w grobie! Dalej wioska długa, spokojna na pozór, pochmurny dzień jesienny wszyst-
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/236
Ta strona została przepisana.