Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/245

Ta strona została przepisana.

myśli: wypić dziś wódki, czy nie? Wie on dużo pięknych przypowieści o pijaństwie, sam nieraz bardzo mądrze o tem mówi, ale wie zarazem, że na trzeźwo nigdy jeszcze nie był tak wesołym, zadowolonym, nigdy mu na sercu tak lekko nie było, jak po jednej, jedniutkiej kwaterce! Jeżeli się waha, to tylko dlatego, że mu żal krwawych groszów, żal lnu i zboża, które oddaje prawie darmo. Nieraz też, spoglądając na karczmę, spluwa i szepce:
— Bodaj cię jasny piorun spalił!
Piorun niszczył już nieraz chaty, trafiał w drzewa, w krzyże na cmentarzu, a karczma jak stała tak stoi. Zczerniała tylko, komin na dachu rozwalony, okna krzywe, szyby łatane łuczywem i deskami, zdaleka wygląda jak pustka, gdyż drzwi od izby i od stodoły wiecznie otwarte; tylko resztki siana i słomy, gęste błoto z licznemi śladami kopyt świadczą, że budynek zamieszkany przez ludzi. Wnętrze ohydnie plugawe; izba duża łub ciemna, pomimo trzech okien: słońce brzydziło się tu zaglądać; ściany i sufit okopcone w górze, w dole zaś, z pod odłamanych kawałków widać zgniłe próchno i pleśń białawą; wzdłuż ścian ławy i stół długi; w jednym kącie czarny komin z ogromnym podpieckiem, na podłodze ubitej z gliny, widoczne ślady kur i kozy, kałuże, za które było odpowiedzialnem młodsze pokolenie Szmula; pachniało śledziem, cebulą, nieokreślonem jakiemś pieczywem, przedewszystkiem zaś nędzą i brudem. Jeśli było na świecie coś więcej cuchnącego, wstrętnego, to chyba druga izba, w której sypiała cała rodzina! A jednak, w tej zgniłej norze ludzie nietylko żyli, ale i umierali. Szmul nawet wcale nie narzekał na swoje mieszkanie, gdyż lepszego nie miał nigdy. Nim osiadł w karczmie, był kupcem wędrownym, a najcenniejszym towarem, jaki posiadał, były skórki zajęcze, reszta groszowe drobiazgi, cała skrzynka razem z workiem, w którym ją nosił, warta była parę rubli! Miał już wówczas żonkę i dwoje dzieci. Teraz interesa poprawiły się znacznie: ma dzieci