bnego wesela nie pamiętano! Stary Maciej pastuch płakał z rozczulenia.
— O!... żeby on przepadł... ten Jakóbek... żeni się z moją Marysią! bełkotał odurzony dymem fajek i piwem. Oboje wspomniani dawno już spoczywali na cmentarzu, dzieci ich posiwiały nawet; staruszek pomylił się tylko o lat sześćdziesiąt, przypominał swoją młodość i zapłakał!
A Natala? Została przed karczmą sama jedna, gdyż wszystko co żyło wcisnęło się jakimś cudem do izby. Na dworze jasno od śniegu, od tysiąca gwiazd błyszczących w mroźnej atmosferze; od czasu do czasu słychać łoskot lodu ścinającego się na stawie. Natala stała oparta plecami o ścianę, w wytartej siermiędze, w trzewikach na bosych nogach; duża wełniana chustka okrywająca ją w drodze, zsunęła się z pleców i leżała na śniegu, kożuch został w sankach. Uboga odzież słabo ją osłaniała: mróz szczypał za nogi, za uszy, ściskał za gardło; zamarzła para bieliła się na kołnierzu siermięgi. Ona nie czuła chłodu, nie słyszała wesołej muzyki, grającej na jej weselu, patrzała przed siebie, poruszając głową, jakby się dziwiła czemuś strasznie.
— A... a!... szepnęła głucho: łgał może!... pijanym językiem!... a!... zadrżała i teraz ledwo poczuła, że mróz kole ją we wszystkie członki. Wyprostowała się, postąpiła kilka kroków przed karczmę; światło z okna oblało ją od stóp do głowy — baby miały słuszność, mówiąc, że wyschła jak kość! Cienka jej postać wyglądała o wiele wyższą w obcisłej siermiędze, twarz wyciągnęła się, duże oczy błyszczały chorobliwie; czarne włosy miała gładko przyczesane, na głowie biała perkalowa chustka, zawiązana nad czołem; pod kołnierzem koszuli kilka sznurków czarnych i niebieskich paciorek, zamiast guzika świeciła się zielona spinka; stała z obwisłemi rękami, patrzyła w okno, jakby się namyślając, czy ma wejść do izby, zasiąść za stołem, pić i hulać do ranka, a potem wrócić do chaty zamożnej,
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/252
Ta strona została przepisana.