knej odzieży, którą przerabiała sobie według ostatniej mody; na zimę miała ładne aksamitne futro, na jesień i wiosnę różne zgrabne okrywki. Gdy szła ulicą, oglądano ją od stóp do głowy, a to ją ucieszyło, gdyż tylko na ulicy mogła się ludziom pokazać; nie bywała nigdzie; bardzo skromne środki nie pozwalały myśleć o zabieraniu znajomości. Za to śród mieszkanek starej kamienicy była jedynym okazem elegancyi: rzemieślniczki, żydówki, żony biednych urzędników oglądały się za nią z zazdrością, gdy w aksamitnym futerku, w zgrabnym kapeluszu, w bucikach na wysokich obcasach przechodziła przez podwórko, krzywiąc się, jeśli przypadkiem noga pośliznęła się na szkaradnym bruku i zakrywając nos chusteczką, gdy wymijała rynsztok. Dziwili się nawet, że taka ładna kobieta wybrała sobie chudego, cherlawego i brzydkiego męża. Lipski posiadał wszystkie te przymioty; zgarbiony, chodził dużymi krokami, a ręce trzymał zawsze w kieszeniach, gdyż nie miał rękawiczek, nie miał też ciepłego paltota: w jesieni i zimą nosił paltot z bronzowego sukna z aksamitnym kołnierzem; w chłodne dni kładł dwie koszule i kaftan włóczkowy, który matka zrobiła mu, gdy wyjeżdżał do uniwersytetu. Wracał nieraz bardzo zziębnięty, zacierał ręce i chodził śpiesznie po pokoju. Kaszlał trochę, ale z tą wadą przyszedł na świat; wyglądał zawsze mizernie. Żona pamiętała, żeby miał ciepłą herbatę, którą podawała mu w ładnej filiżance ze złotymi brzegami, zbytek pozostały po jej rodzicach; gdy zasiadł w fotelu i ująwszy filiżankę w obie ręce, grzał się i zapijał jednocześnie, żona wynosiła z drugiego pokoju swój szal miękki, pachnący, zarzucała mu na plecy, otulała szyję, z wyrachowaniem kokietki marudziła niby od niechcenia. On stawiał filiżankę, wpatrzony przed siebie — słuchał, mrużył oczy, albo podnosił głowę i spoglądał jej w twarz dziwnym jakimś wzrokiem. Była tam miłość szczera, ale był zarazem i żal do siebie za ten szalony egoizm, który mu dał odwagę przykuć do swego
Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/289
Ta strona została przepisana.