Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/68

Ta strona została przepisana.

się nawet, że pocałowałem ją w rękę. Nie zmieszana ani trochę odmówiła ze zwykłym sobie spokojem:
— Nie mogę tańczyć, mam bardzo podarte buciki!
A chcąc przekonać, że prawdę mówi, wysunęła nogę z pod krzesła.
Odszedłem zawstydzony. Odtąd miałem dla niej braterską sympatyę; drażniła mnie trochę swoją powagą, upokarzała mimowoli wiedzą głębszą i wszechstronniejszą, niż moja siedmioklasowa, a zadziwiała zupełnym brakiem wszelkiej kokieteryi.
Będąc w miasteczku, zachodziliśmy zwykle do jej ojca; był to mrukliwy pedant, zajęty wiecznie w ogródku, wycackanym jak oranżerya; ścinał nas z greczczyzny i łaciny, na polskich końcówkach łapał niemiłosiernie, papierosem nigdy nie traktował, a z wszelkich „frantowskich“ pretensyj szydził jadowitym dowcipem. Zdarzało się jednak, że oskubawszy na wszystkie strony, rozmawiał z nami długo. Wówczas słuchaliśmy go chętnie. Stary był rozumny i umiał mówić z młodymi. Córkę bardzo kochał; sam ją kształcił od początku, a w obejściu z nią miał jakąś pieszczotliwą niemal delikatność. Ona też wobec niego była zupełnie inną. Gdy zasłuchani siedzieliśmy przy starym, spoglądała na nas tryumfująco, z pokornej sierotki przemieniała się w szczęśliwą córkę i wówczas wyglądała nawet wcale pięknie. Z domu wydalała się niechętnie i tylko na wyraźne żądanie ojca odwiedzała cały zastęp ciotek, babek i kuzynek, które już wówczas ubolewały nad jej losem, że ojciec, przeznaczając ją na guwernantkę, muzykę zupełnie zarzucił, po francusku uczy z łacińska, a natomiast nabija jej głowę naukami, o które nikt jako żywo guwernantkę nie pytał.
Czemże ta biedna, spokojna dziewczyna mogła oburzyć przeciwko sobie cały areopag rodzinny? Pomimo natężonej uwagi nie mogłem się o tem dowiedzieć. Zapytać też nie miałem kogo: z jednej strony siedział głuchy jego-