Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Żebyż to ona bezwiednie była taką, jak ja chcę! Jutro możebym... Trudno projektować! Żadna geometrya nie potrafi wymierzyć kaprysów kobiety! Jednak... kto wie?... może moja szczęśliwa gwiazda!... a i tarant ma swoje znaczenie!...
Takie to myśli snuły się po głowie p. Fortunata, gdy stojąc przed lustrem, w półubrany, rozczesywał zwolna sute bokobrody. Lokaj z frakiem w ręce przyglądał się twarzy pana, odbijającej w zwierciadle i nigdy nie posądziłby go o tak trwoźne myśli! Twarz była chłodna, surowa; w oczach spokój głęboki, cała uwaga zdawała się skupiać na pięknych bakach, którym poświęcił dobry kwandrans czasu. Skończył nareszcie, wyciągnął ręce; lokaj nasunął mu frak, poprawił poły i odstąpił ku drzwiom.
P. Fortunat poruszył plecami, a cały ubiór, jak oklejony, ułożył się na okazałej figurze; przyjrzał się sobie — wyglądał imponująco! Wzrost wysoki, tusza w miarę, figura szykowna; w każdym ruchu przebijała się świadomość własnej godności; twarz przystojna, matowa cera odbijała od czarnego zarostu; usta szpeciły ją trochę; blade, wąskie drgały nerwowo, usiłując ułożyć się do grzecznego uśmiechu. Biały krawat, śnieżna bielizna, wyglądająca z pod szeroko otwartej kamizelki, odmłodziły twarz, ztarły z niej zwykły wyraz zmęczenia. Pochylił się do lustra, poprawiał krawat, marszczył brwi nachmurzony, a tymczasem w przymrużonych zlekka oczach igrał swobodny uśmiech: Eh, Don Źuan jaki! czterdziestkę przehulał, a głupstwa jeszcze roją się po głowie! Podbródek rośnie, brzuch zaokrągla się. Stanął bokiem, spojrzał na siebie przez plecy; „to po prezesowsku“ pomyślał, cmoknąwszy zlekka. Taką miał chęć pogłaskać się po pięknie zaokrąglonej twarzy, poklepać po brzuszku, na którym odzież leżała jak ulana! — obecność lokaja wstrzymała miły wybryk zadowolenia.
— Kapelusz — zawołał.