Strona:Ozimina.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

bezruchu śmiercią swoją. Wtedy była wielka prawdziwość uczuć ludzkich i pogodna ważkość życia i śmierci: był ruch!...
A wówczas krynice nasze kobiece poiły uczuć i namiętności potęgą«.
Tak powiadał. Taką mi studnię na piachu życia mego kopał. A nie dla mnie tylko. I tak zatrudnionego...
Zacięła się w przydechu tak głębokim, że zdawało się dziewczynom, że ten żal głęboki chyba w żyły jej się z piersi rozpłynął, gdy mimo wszystko spokojna, kończyła po chwili.
— Tak zatrudnionego w onej studni ja sama przysypałam piachem mego życia.
Odeszła w głąb pokoju, dokąd nie dochodziło ani światło ampli, ani dogonić jej nie mogły zaognione słuchaniem oczy dziewczyn. W mrocznej oddali znaczna była tylko wyświetlającą się plamą na poły rozpadłych włosów, z któremi porały się ramiona białe. Pochwyciła z kąta jakąś chustę ciemną i otuliła się nią cała, jakby powstydziwszy się nagle tych włosów obfitości, tych ramion nagich, tego tchnienia ciała od piersi nieprzysłoniętej i swego stroju barwności.
I tak wsiąkła w oćmę pokoju, sama w cień zatarta.
By po chwili podjąć znowu w tym musie pod wspomnień nawałem.
— I onego wieczora ja to właśnie, ja sama, jak ten skłamany sercem wid otuchy zamknęłam mu oczy i ucałowałam usta zimne, — zadrgało krótko w ponurem przypomnieniu warg.