Strona:Ozimina.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

bez wyjścia. Wszystkie wy dziś jednakie w tem zaklętem kole uczuć sztucznych, lichego ich życia i śmierci żałosnej«... Tak się oto błąkam teraz ślepa tam, gdzie mnie porzucił: w szukaniu prawdziwości swojej. I pytam jak wtedy, w grób rzucam pytanie dawne: jakie moce zdołają odeklnąć ten zalęgły fałsz uczuć i życia, oraz ich niemoc? — Odpowie mi: Oto dałem ci, kobiecie, sumienie ruchu. Może z jakich serc pogrobnych wyrosną siewne kłosy odnowy życia oraz ich ziarna słodkie jak w wolnych duszach — prawda uczuć.
Zamilkła.
Teraz dopiero stłumiło się przyśpieszonym oddechem zasłuchanie dziewczyn. Ola podjęła się, zawsze bezszelestna jak ćma, i, idąc cieniem w głąb pokoju, szeptała z przerażeniem:
— Więc my tymczasem, jak urzeczone, jak przeklęte?
— W serce bierz, a nie rozpytuj. Och, i nie budź mnie!
Jakoż stała się niebawem jakby inną, bo odezwała się głosem szorstkim:
— Toż ja wam opowiadam o kobiecie, w której dusza już nie śpi, — która się już stała: z życia i ducha, jakie wokół niej są, — która jest, jak każda z nas, swoją spółczesnością, swoją gromadą nawskroś: w rojeniach i żądzach nawet! Moje z nim sny na jawie inne w tonie być nie mogły: właśnie im bardziej ja byłam kobietą! Ciągle, ciągle jeszcze jest na dnie ostatniem serc naszych coś, co trwogą ruszonego sumienia wiedzie nas w koło plemienne... Ja ciebie odrazu odgadłam, Olo!... Tylko tym wróżbowym wyczuleniom naszym, które targają mężczyzn opieszałe