Strona:Ozimina.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

podówczas, ale pod koniec omal... omal nie był równocześnie — ktoś trzeci! Pogardzałam sobą chwilami aż do odrazy, tem rozpaczliwiej garnęłam się do Woydy i... ha-ha! »szanowałam« męża, jak to kobiety zawsze wtedy, a zarazem wydawał mi się on chwilami w tem nie podejrzewaniu niczego — żałośnie głupim. Otwarło się całe piekło przede mną — za sprawą jego, Woydy! Niepokój duszy kobiecej ruszony marzycielstwem i pierwszem ustąpieniem rozpętał najczarniejsze zło kobiecego ciała.
— Ach, i nie dbam o wasze w tej chwili rozczarowania, — rzuciła ku dziewczynom, — i odstrychnięcia się pytające. — Patrzcież, wy jeszcze kobiety w sobie czuć nie umiecie, byłoż to leźć przed czasem w jej zło. Toż ja wam dziewczęta głupie, które nabroiły nie wiadomo czemu, toż ja wam opowiadam o kobiecie, w której myśli już nie śpią, a zmysły już nie drzemią: ja wam mówię o dusz naszych przepołowieniu, gdy ocknięte. O tych spadach z ekstazy białej w mściwość życia nad nami: otóż ja nie jestem właśnie tak szlachetna ani wniebowzięta, jak się komu i sobie do łez roztkliwienia niedawno wydawałam. Dyabeł mój wie coś o tem. On rad słucha chichotu mego... Podobno nadmierna żarliwość wiary, o krok jeden od świętości, wiodła nieraz na sabaty słabiznę dusz kobiecych. A dyabły jak złośliwe małpy powdrapywały się na wieże najpobożniejszych na świecie kościołów gotyckich, obsiadły je wkrąg i wychylają swe złe mordy z za każdego węgła. Zaś tam, gdzie się wieżyca tylko dlatego urywa, że Boga nie dosięgła, tam właśnie w kamień po dziś dzień zaklęte — przeklęte — sprawują dyabły orgie z mniszkami, rozpętane