Strona:Ozimina.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

To nagle oniemienie, ogłuszenie starego i ducha w nim jakby przygaszenie twardą ręką trzeźwej opieki wydało się Ninie czemś potwornem.
Lecz oto baron patrzał z pod oka na to wzburzenie jej pozostałe po rozmowie ze starym w łzach zastygłych, w bladości twarzy i rąk drżeniu. Przez chwilę żuł gołemi wargi niepewność, w jakiej formie należy się zwrócić do niej. W obawie, czy się stary nie wygadał przed nią z czemś niepotrzebnem, uważał za konieczne wygłosić pouczenie małe, kwoli zasłonięciu i siebie od sądów starego.
— Muszę uprzedzić panią, że staruszek (Baron zrobił dla młodej osoby to ustępstwo w zdrobnieniu) jest niezupełnie odpowiedzialny za swoje słowa. I nic dziwnego: w tym wieku! Więc czasem opowiada rzeczy zgoła nie istniejące, oraz osądza sprawy i ludzi, których rozumieć nie może. Dzisiaj zaś ma szczególnie pobudzoną imaginacyę tem wypowiedzeniem wojny. Również nic dziwnego: wspomnienia dawne!... Proszę mi darować, ale po całem pani wejrzeniu widzę, że on, posępny jak zawsze, musiał tu nadużyć pani wrażliwości.
Nina zipnęła łzami. (Sprawiło to niemal automatyczne tchnienie kontrastu: tej trzeźwości jasnej po omrokach starczego smutku).
— Szlachetnej, — dorzucił wobec tego baron czemprędzej, — szlachetnej wrażliwości!... Za młoda pani jest, aby módz wytrzymać na sobie to tchnienie otwartego grobu.
— Panie!
— Trudno, trzeba te pesymizmy nazywać po imie-